wtorek, 8 grudnia 2009

Nieoczekiwana pomoc...

Znów, tak jak kiedyś...
Podobnie jak czas nie musi zawsze leczyć ran, tak grypa nie zawsze musi wiązać się ze wszystkim co najgorsze.
Nie jestem urodzonym optymistą, ale właśnie w takie dni jak ostatnie, półprzytomność okazuje się dla mnie zbawieniem..
Trzy dni które praktycznie przespałem, trzy dni pozbawione ciągłych negatywnych emocji, trzy kolejne dni w walce z nałogiem..
Zaczynam odczuwać pozytywne symptomy.
Nie wiem czy to z powodu głodu (przez ten czas jadłem głównie rosołek) czy faktycznie organizm zaczął pozbywać się tej cholernej toksyny, ale dzisiejsza kolacyjka smakowała mi tak, jak już dawno nie smakował mi żaden posiłek..
Świeży ogóreczek, pełnotłusty twarożek, masełko... PYCHA :)
Mam nadzieję że wkrótce będzie tylko lepiej...
Póki co walka z chorobą bardzo pomogla mi przetrwać bardzo, ale to bardzo trudny okres, nie wiem czy toksyny można wypocić, czy jest to po prostu efekt wycieńczenia organizmu, ale póki co przestało mnie tak silnie ciągnąć do nałogu.
Wkrótce powinienem odzyskać siły-myślę o jakimś sporcie, chyba najlepszy będzie basen.
Mam nadzieję że już nie będzie gorzej i z każdym dniem coraz bardziej będę zapominał o tym świństwie.
Mam jednakże świadomość, że najgorszy wróg to ten, który atakuje z zaskoczenia ZAWSZE WTEDY, KIEDY JESTEŚ JUŻ PEWNY WYGRANEJ
Nie mogę dać się zaskoczyć!
Nie dam się już!
Będę gotowy!
:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz